poniedziałek, 22 kwietnia 2013

№ 16

    Po porannej toalecie, ubraniu się i zjedzeniu śniadania zrobiła się już późna godzina. Dziewczyna odkąd pamięta była religijna i nie odpuszczała żadnej niedzielnej mszy, nawet wtedy kiedy była chora. Kiedy spędziła ostatnie dwa lata w klinice, co tydzień przychodził do nich ksiądz i wszyscy wspólnie modlili się za siebie, żeby jak najszybciej mogli stamtąd wyjść. W Stratford, prawie każdy mieszkaniec był katolikiem i chodził w niedzielę do kościoła, chociażby an chwilę aby się pomodlić. Podobnie jak starsi państwo Dale oraz Pattie wraz z synem. W tym tygodniu oboje planowali wybrać się razem do kościoła, stąd wziął się ten cały pośpiech w domu dziewczyny.
    Chłopak nie stał od dobrych dwóch godzin, kiedy się już obudził nie mógł potem zmrużyć oka. Ze spokojem odprawił poranną toaletę i bez problemu zdążył ubrać się w czystą i świeżo wyprasowaną przez jego matkę koszulkę i ciemny dół. Kiedy był już gotowy, z wielką przyjemnością zasiadł do stołu w towarzystwie najbliższych. Niedziela, jak niedziela, zawsze była cudowna, a szczególnie tutaj, w Stratford. Na dworze było przyjemnie ciepło a niebo pobłyskiwało błękitnym kolorem, rozpromienione jasnymi promieniami słońca, których żadna chmurka nie przysłaniała. Co tydzień ich w domu tradycja głosiła aby urządzić rodzinny obiad, tym razem nie było inaczej, lecz była jedna mała, ale za to istotna różnica. Dziś na obiad szli do państwa Anderson, którzy byli im bardzo bliscy. Obydwie rodziny dogadywały się ze sobą od początku, i były nie rozłączne cały ten czas. 
    Brunet, zajadający się w tej chwili kanapkami nie mógł się już doczekać kiedy zobaczy ponownie swoją przyjaciółkę. Może było to niedorzeczne ale prawdziwe. Czasem, zastanawiał się co jest tak na prawdę między nimi, ale za każdym razem stwierdziła: "Tak, to definitywnie tylko przyjaźń". Nie dopuszczał do siebie myśli że mogłoby być między nimi coś więcej, nawet nie był pewien czy coś więcej czuje do Alex. To chyba normalne że przyjaciel z przyjaciółką chce spędzić dużo czasu, pociesza ją, a ona jego. To jest chyba naturalne że mówią sobie o wszystkim i pomagają nawzajem. Nie widział nic, nienaturalnego, nic co wskazywało na coś więcej niż przyjaźń. Gdyby ktoś powiedziałby mu jak bardzo się myli, z całą pewnością wyśmiałby go na miejscu. Z dziewczyną było podobnie. Nie potrafiła wyobrazić sobie jej samej i najlepszego przyjaciela całujących się, patrzących na siebie z czułością, przytulających się cały czas, tak jakby trzymali cały czas w swoich rękach. Kochała Justina, ale jak brata, a on ją jak siostrę.
    Nadszedł czas kiedy blondynka ubrana w ciemne spodnie i luźny kremowy sweterek z długim rękawem wyszła z domu czekając na chodniku na rodzinę Justina, wraz ze swoją matką. Droga do kościoła nie była długa, a msza wcale nie była nudna. Większość dzieci wesoło chichota w swoich ławkach, a niektóre nawet wybiegały z kościoła żeby móc się pobawić, ale nie ona. Siedziała w skupieniu słuchając kazań księdza. Tak dużo zawdzięczała Bogu, w tym to, że jeszcze żyje. Gdyby nie wiara, modlitwy, już dawno by jej tu zabrakło. Co niedzielę modliła się za siłę dla siebie, aby mogła walczyć. Modliła się o szczęście dla jej rodziny, jaki i dla przyjaciela i jego najbliższych. Widać było że byli szczęśliwi. Uklękła na ziemi, splatając swoje palce. Pochyliła lekko głowię i pogrążyła się w modlitwie.
      - Wiem że tak dużo dla mnie i dla mojej rodziny zrobiłeś Boże, ale chcę cię poprosić o coś małego, drobnego. Chciałabym aby mój przyjaciel znalazł swoje szczęście, żeby to szczęście znalazło jego. Zasługuję na to jak nikt inny. Boże, tak strasznie Ci dziękuję że go mam - cały czas rozmawiała w myślach, dziękując za to co najlepsze ją w życiu spotkało, oraz prosząc o szczęście dla innych - Wesprzyj jego rodzinę, jak i moją również. Dopomóż każdemu potrzebującemu i wspieraj mnie, nie pozwól mi więcej płakać  - pod jej przymkniętymi powiekami zebrało się kilka łez, które co chwilę próbowała powstrzymać. Odmówiła jeszcze dziesiątkę różańca,  Ojcze Nasz, po czym wstała i usiadła z powrotem na swoim miejscu wracając do tego co mówił ksiądz.
    Chłopak nie miał pojęcia za co modliła się dziewczyna, i choć nie znał jej myśli pomyślał dokładnie to samo. Dziękował Bogu za Alex, za swoją rodzinę. Prosił Go o wsparcie dla niej, prosił aby zawsze był z nią. Błagał o to aby nigdy nie miała już powodu do ranienia siebie, bo tym samym rani go. Chciał aby była szczęśliwa aby spotkało ją ogromne szczęście, aby mogła być w końcu na prawdę szczęśliwa. Na prawdę byli prawdziwymi przyjaciółmi i chcieli dla siebie jak najlepiej.
    Msza minęła szybko, i zanim się obejrzeli już zasiadali do stołu w domu Andersonów. Dla przestronnego salonu nie był to problem aby pomieścić szóstkę osób, przy jednym stole. Alex obok swojej matki i Justina, a Justin siedział obok swoich dziadków, podsłuchując jak planują wspólny wypad na ryby. Ich matki plotkowały jak to kobiety, a oni cicho rozmawiali.
      - Twój misiek ma już jakieś imię? - zapytał znienacka brunet, przyglądając się przyjaciółce jak wcina pieczonego kurczaka.
     - To jest panda, Justin - jej usta były pełne, więc szybko przegryzła i połknęła popijając świeżym, jabłkowym kompotem ugotowanym przez jej matkę.
      - Co to za różnica? Miś z plamami na oczach i tyle - zaśmiał się, chcąc poddenerwować trochę blondynkę siedzącą obok niego.
      - Za chwilę ty będziesz miał plamy na oczach - szepnęła mu zadziornie na uchu, po czym wybuchnęła śmiechem, od razu zasłaniając usta aby nikogo nie opluć resztkami jedzenia. - Przepraszam - mruknęła to ich reszty towarzystwa, które w nią wlepiało wzrok, ale już po chwili wrócili do swoich rozmów.
       - Sugerujesz coś? - zaśmiał się jej do ucha i włożył do ust, nadziany na widelec kawałek ziemniaka. -  Nie ważne - odłożył skrzyżowane na talerzu sztućce i wytarł kąciki ust ozdobną serwetką, stojącą przy talerzu jak w prawdziwej restauracji - To co? Ma już jakieś imię? - dziewczyna pokręciła głową żując ostatni kawałek swojej sałatki. - Może Tobie? - szturchnął jej łokieć.
       - To jest dziewczynka pacanie - zaśmiała się i uprzejmie podziękowała za obiad. Zgarnęła ze stołu swój i Justina talerz, gdyż reszta jeszcze jadła.
       - Może pójdziecie do ogródka, albo pójdziecie na spacer? - zaproponowała babcia chłopaka, uprzejmie się do nas uśmiechając
       - Babciu ... - mruknął chłopak, karcąc ją za to że na siłę próbuje go wygonić z domu.
       - Babcia ma rację, idź synku z Alex. Zobacz jaka ładna pogoda - uśmiechnęła się Pattie, a już chwilę później poparła ją moja matka.
       - Dobra - brązowooki, podwinął rękawy swojej koszuli, i rozpiął jej dwa górne guziki. - Chodź Alex, nie chcą nas tu - zaśmiał się i pociągnął za rękę na zewnątrz budynku.
       - To gdzie idziemy - dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha. To Justin tak na nią działa, choć nie potrafi się do tego przyznać. - Jest niedziela, wszystko jest zamknięte więc ?
      - Chcę Ci coś pokazać - bez namysłu pociągnął ją w kierunku nieznanej jej części ich miasteczka.
    To zawsze on znajdował przeróżne miejsca, gdzie nikt nie chodził, choć było tam na prawdę pięknie. Dziś chciał jej pokazać las, a dokładnie nie wielką łąkę, która leżała w jego centrum. Kiedy tu przyjechał, przyszedł właśnie w to miejsce, zanim jeszcze spotkał dziewczynę. Chciał wszystko złożyć do kupy, i pomyśleć nad relacjami, które jeszcze wtedy między nimi panowały.
    Krajobraz małych domków, w których mieszkali ludzie, zmieniał się z każdym ich korkiem. Czym dłużej szli, tym więcej było drzew, mniej ludzi, mniej domów. Panowała również ogromna cisza, którą od czasu do czasu przerwało jakieś szczekanie psa. Blondynka była zdezorientowana. Nie wiedziała dokąd przyjaciel ją prowadził, ale ufała mu i wiedziała że nic jej z nim nie grozi. Kiedy krajobraz całkowicie się zmienił, a dookoła siebie widziała tylko drzewa.
       - Justin, do choinki, gdzie ty nas prowadzisz? - zaśmiała się dziewczyna. Trochę sie denerwowała. Szli już dobre dziesięć minut a on nie odezwał sie ani słowem.
       - Patrz - mruknął pod nosem rozsuwając tak dobrze znane mu krzaki. Przeszedł między nimi, i ciągle je trzymając, przepuścił dziewczynę aby mogła przejść obok niego.
       - wow - z jej ust wydobyło się tylko ciche westchnienie. Miała przed sobą jeden z piękniejszym obrazów jakie widziała w życiu. Wśród drzew było tylko nie wielkie koło, w którym ich brakowało. Rosła tam gęsta, zielona i wysoka trawa, a w niej widać było różnego koloru małe kwiatki. Słońce oświetlało ją, sprawiając że wyglądało to prawie jak ze Zmierzchu. Uśmiechnęła się sama do siebie, i w podskokach pognała na środek łąki, od razu siadając na nagrzanej trawie.  - Pięknie tu - odezwała się kiedy brązowooki usiadł blisko niej.
       - Wiem - uśmiechnął się blado i zapatrzył w przestrzeń - Przychodziłem tu zawsze kiedy chciałem o czymś pomyśleć, lub pisałem piosenkę. Jedyne miejsce gdzie mogę się skupić i nikt mnie nie znajdzie - cicho zaśmiał sie pod nosem, zapewne wyobrażając sobie gromadę Beliebers przedzierających się przez las w poszukiwaniu Justina.
       - Kiedy byłeś tu ostatni raz? - Blondynka oparła swoje plecy na ziemi, zamykając oczy, i wystawiając twarz ku słońcu, jakby miała zamiar się opłacać.
        - Od razu jak tu przyjechałem. Musiałem pomyśleć o tym co hmm... - zaciął się na chwilę - o naszej przyjaźni - poszedł na skróty mówiąc ogólnie. - Nie wiedziałem wtedy czy mi wybaczysz, czy nie. Bałem się tego jak cholera, a teraz codziennie dziękuję Bogu za to że dałaś mi tę szansę, dziękuję Mu za to że ze mną jesteś cały czas - uśmiechnął się patrząc na swoją przyjaciółkę, która leżała na plecach, robiąc tak zwany daszek z ręki aby móc spojrzeć na niego.
       - Dziś w kościele - ponownie usiadła, aby być na równi z nim - cały czas dziękowałam Bogu za to że mam Ciebie. Jesteś dla mnie jak rodzina, jak brat którego nigdy nie miałam - Chłopak poczuł lekkie ukłucie w sercu, sam nie wiedział dlaczego. Po chwili przeszło i objął ją tylko ramieniem, całując w czubek głowy. Bez oporów, zielonooka wtuliła się w jego ciepłe ramię i zamknęła oczy chwilę myśląc.
    Siedzieli tak dłuższy czas, oboje pogrążeni w swoich myślach i przemyśleniach. Nie wiedzieli co tak na prawdę jest między nimi. Ludzie mogliby bez problemu wziąć ich za parę zakochanych, bo na takich wyglądali ale oni wciąż upierali się przy przyjaźni.
       - Myślisz że bym się opalił? - zapytał Justin, kładąc się na trawie i przymykając oczy.
       - A ja?- zaśmiała się, wykonując tą samą czynność co chłopak. Leżeli tak dłuższą chwilę, kiedy dziewczyna, wręcz wyczula że coś jest nie tak i ktoś zasłania jej słońce - Ej, co ty robisz? - zaśmiała się odciągając dłoń chłopaka znad swojej twarzy.
        - Nic, zasłaniam Ci słońce abyś nie mogła się upalać - jak gdyby nigdy nic, ciągle leżał w miejscu, usiłując cały czas trzymać rękę nad twarzą przyjaciółki, która ona szybko za każdym razem odtrącała.
        - Justin, no! - pisnęła jak mała dziewczynka, kiedy po raz dziesiąty musiała odtrącać jego rękę. Tym razem wzięła swoje obie i przeniosła je obie nad twarz bruneta, zasłaniając całe słońce, które ogrzewało jego piękną buźkę. - I co? Na pewno się opalisz. Uważaj bo się spalisz na raka - zachichotała, cały czas robiąc mu cień. - Ja się poopalam - wsparła się na jednym łokciu, i wystawiła twarz do słońca.
        - Chyba nie - zaśmiał się szybko, a nim zdążyła zareagować jakikolwiek sposób, Justin znajdował się nad nią, zmuszając do tego aby się położyła. Na jej policzki zaczerwieniły się, z nieznanego jej powodu - Och widzę że już słońce ci nie służy - zaśmiał się i pogładził jej policzek - jesteś strasznie czerwona, chyba się przegrzałaś - cały czas się z niej śmiał, choć doskonale zdawał sobie sprawę że to z powodu jego bliskości, blondynka nabierała kolorów.
        - Oh no weź, złaź ze mnie - zaśmiała się i lekko uderzyła jego klatkę piersiową, starając się ciągle go z siebie zrzucić.
        - Ale będziesz jeszcze bardziej czerwona od tego słońca, jak ci je odsłonie - kład się na niej coraz bardziej.
        - Złaź grubasie! Jesteś cholernie ciężki - zaśmiała sie cały czas próbując chwycić go za ramiona i zrzucić.
    Brunet nie dawał za wygraną, jeszcze bardziej wgniatał ja w ziemię swoim ciężarem, będąc tak bardzo blisko niej. Alex się uspokoiła, udając że wcale jej to nie rusza, a chłopak leżał sobie, wspierając się jedynie na dłoniach, jakby leżał na jakiejś wygodniej kanapie.
        - Alex - szepnął cicho, na co dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała w jego stronę. Ich twarze znajdowały się zaledwie wielka centymetrów do siebie. Mimo że dziewczyna przypuszczała do czego może właśnie dojść, nie ruszała się, ani nie protestowała w jakikolwiek inny sposób. Justin nie wiedział co robi, działał pod wpływem impulsu, impulsu, który tak często mówił że są kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Pochylił się jeszcze bardziej i zobaczył jak zielone oczy dziewczyny się przemykają powoli, tak samo jak jego. Czuł jej ciężki oddech, a ona jego. Tak bardzo chciał ją w tej chwili pocałować, wiedział że nie może, ale ten impuls, którym się kierował był zbyt silny. Brakowała dosłownie trzech centymetrów. Pochylił się jeszcze bardziej a ich nosy zetknęły się ze sobą. Położył jedną dłoń na jej policzku, a ona ułożyła swoje na jego klatce piersiowej, gotowa do odepchnięcia go w nagłym wypadku. Pochylił się ku niej, jeszcze o jeden centymetr, a kiedy  już mieli za chwilę zasmakować swoich ust, kiedy kieszeń spodni dziewczyny zawirowała, co Justin ewidentnie poczuł na swoim podbrzuszu. Zaśmiał się sam do siebie i odsunął od niej, siadając obok. - Przepraszam - szepnął, zanim jednak dziewczyna zdążyła odebrać telefon. 
wiem że obiecałam jakoś w sobotę ale internetu nie miałam, ani komputera. Ale za to teraz jest, i to o wiele dłuższy niż poprzednie. Mam nadzieję że wam się podoba, no i co tu więcej mówić. Jeśli podoba wam się mój blog, obserwujcie go, i polecajcie go znajomym bo to dla mnie na prawdę ważne ♥ Życzę wszystkim trzecim klasą gimnazjum aby dobrze napisały jutro testy. :3

20 komentarzy:

  1. Jakie wyczucie czasu. ;) Już myślałam że będzie kiss, a tu taka dupa. No wiesz co... Czekam na więcej. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. A juz myślałam ze sie pocałują :(

    OdpowiedzUsuń
  3. gosh, już myślałam że się pocałują . na początku piszesz że to jak tak przyjaźń i tak dalej, że nie wyobrażają sobie siebie całujących się etc a tu nagle takie oooo . omg musiałaś im prseszkodzić w taki momencie :ccc @YoSwaggyBieber , czekam na dalszy ciąg <3

    OdpowiedzUsuń
  4. OH GOD, myślałam już ze sie pocałują hahaha oj Ty nie dobra :D ogólnie to rozdział świetny jak zawsze xx

    @zxcvre

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww no jeju oni będą razem! ja to wiem.:D haah <3
    Słodziaki.<3
    Czekam na kolejny rozdział.<3

    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  6. A było tak blisko .. Super rozdział ; ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Już myślałam że się coś wydarzy a tu telefon... Ale moze to dobrze że się nie pocałowali. Czekam na następny ;> / @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś ?! Dodasz dzisiaj ? Jutro ? Po jutrze? Mam nadzieję , że to pierwsze lub drugie , ale wiem , że ciężko jest pisać nn z dnia na dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. NO KURDE POWINNI SIĘ POCAŁOWAĆ BYŁO TAK BLISKO :( ughhh dawaj szybko nastepny

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej dlaczego zadzwonił ten durny telefon...
    I więcej nie wypowiem się na temat tego rozdziału, (no może oprócz tego że jak zawsze twoja utalentowana główka napisała coś świetnego)bo jestem sfrustrowana jego zakończeniem ...
    @TeleDul

    OdpowiedzUsuń
  11. O MÓJ BOŻE! CZEMU JEJ TELEFON MUSIAŁ ZADZWONIĆ!
    ON MUSI JĄ POCAŁOWAĆ MUSZĄ BYĆ RAZEM NO EY!
    BŁAGAM ...
    Zwariuje.
    Oszaleje.
    Jezu kochany nn daj! :D
    <3


    @alexxys96

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg ! Czemu jej telefon musiał zadzwonić ?! A tak mało brakowało ... grrr !
    Cudowny, Fantastyczny i wszystko co najlepsze *_*
    kocham *_*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  13. DLACZEGO TEN TELEFON MUSIAŁ ZADZWONIĆ? :'( MAM FOCHA NA NIEGO! PFF! haha rozdział świetny! jestem ciekawa ile czasu im zajmie zorientowanie się, że są w sobie zakochani ;P hehe czekam @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty zawsze potrafisz wywołać emocje i wzbudzić zaciekawienie. MEGA PLUS <3 @ImWildBelieber

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się Twoje opowiadanie i szkoda, że się nie pocałowali choć może nie, dobrze że tego nie zrobili.
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  16. WSPANIAŁY ROZDZIAŁ :). NAPRAWDĘ ŚWIETNY. Nie mogę się doczekać NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  17. AAAAHHH ! To jest takie cudowne, że jak czytałam od 2 dni twoje opowiadania dając co chwila "nowy post" a pod tym nie było tego cholernego przycisku to kurcze no! Piszesz cudownie i ja po prostu oh.. nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Kobieto uwielbiam cię! Błagam informuj mnie na elsedream.blogspot.com alboo @SamlikeHS będę wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG! Ten blog jest świetny!
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahahaha ej no co to miało być?!?! Złaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń