Wczorajszy dzień, a raczej wieczór minął bardzo szybko. Zaraz po odstawieniu dziewczyny do domu, Justin udał się do siebie. Był strasznie zmęczony tamtym dniem, bał się że znowu mogą oddalić się od siebie z przyjaciółką, i czuł straszne wyrzuty sumienia z tego powodu. Dobrze wiedział że najmniejszy dotyk w nie dopowiednich miejscach na jej ciele, niósł za sobą falę wspomnień i smutku. Dobrze wiedział o tym wszystkim, ale jak zawsze jego pamięć go zawiodła. Nie mógł znieść cierpienia dziewczyny, a szczególnie kiedy to on to wszystko wywoływał. Ciągle w głowie się obwiniał za to że do tej pory cierpi, wtedy się nacierpiała. Obwiniał się bo gdyby nie wyjechał, zapewne nic takiego nie miałoby miejsca, nikt by jej nie skrzywdził kimkolwiek by był, ponieważ zawsze chciał zapewniać jej bezpieczeństwo.
Dziewczyna była na noc sama w domu, i najprawdopodobniej tę noc również tak spędzi - wylewając łzy, i męcząc się z przerażającymi wspomnieniami i koszmarnymi snami. Po powrocie do domu nawet nie ruszyła się z łóżka aby cokolwiek zjeść, posprzątać, nawet nie wzięła prysznica, ponieważ za bardzo pogrążyła się we własnych myślach. Obwiniała się za zepsucia idealnego popołudnia, uważała ze jest nic nie wartą dziewczyną, która nie zasługuje na nic. Wylała morze łez, w ciągu zaledwie jednej nocy.
Dziś był następny dzień, niestety musiała zwlec się z łóżka i iść do szkoły chociaż tak bardzo się jej nie chciało. Umówiła się ze Stephanie że w końcu zdecydują się na to co będą robić w piątek, choć wiedziały że mają tyle możliwości że mogą robić na co tylko będą miały ochotę. W momencie kiedy rozgrzane stopy blondynki, prześlizgnęły się z pod ciepłej kołderki na zimne panele pokoju, przeklęła ten dzień wyczuwając że nie wróży on nic dobrego. Znalazła swoje laczuszki w tygryski i założyła je na bose nogi, idąc w kierunku szafy. Nie mogła zdecydować w co może się ubrać, więc na ślepo wybrała leginsy w czarno-białe pionowe paski, sięgające nieco ponad jej kostkę, oraz czarną bluzę, wciąganą przez głowę, z żartobliwym napisem. Wyciągając z szuflady stojącej obok świeży komplet bielizny, i krótkie skarpetki tak zwane "stópki". Ruszyła do łazienki chcąc się odświeżyć. Zmierzała korytarzem w stronę łazienki, po drodze zamykając tylko okno, które wpuszczało nieprzyjemne chłodne powietrze do jej domu.
Złożyła idealnie w kosteczkę swoją piżamę i odłożyła ją na koszyk, do którego zazwyczaj wrzuca brudne ubrania. Zmazała wczorajszy makijaż, którego nie miała ochoty ścierać wczoraj i wskoczyła do kabiny prysznicowej dokładnie ją zamykając aby nigdzie indziej nie nachlapać wodą. Kiedy jej ciało otuliły ciepłe krople wody, jej mięśnie momentalnie się rozluźniły. To było to, czego jej trzeba - relax. Mogłaby kąpać się w nieskończoność, ale niestety nie miała za dużo czasu. Rozmasowała na ciele, kolistymi ruchami żel pod prysznic pachnący wanilią, i dokładnie spłukując go ze swojego ciała, sięgnęła po kremowy ręcznik wiszący na wieszaku. Wytarła swoje ciało i ubrała swoje wcześniej przygotowane ubrania, nie obracając się nawet do lustra, ani nie spoglądając na swoje ciało. Brzydziła się go, zapewne jak większość ludzi która by zobaczyła jej blizny. Głośno odetchnęła, kiedy skończyła się już ubierać i podeszła do lustra robiąc delikatny makijaż. Nie potrzebowała żadnych podkładów, korektorów, wystarczyła zwykła maskara i eyeliner. Nie narzekała nigdy na to że jest brzydka, ale też nigdy nie sądziła że jest ładna i może się komuś kiedyś spodobać. Kiedy za to ktoś wpadł jej w oko, poddawała się już w przedbiegach, napalając się na swój obiekt westchnień z dala od niego.
- Jest chyba dobrze - posmarowała usta błyszczykiem i głośno mlasnęła. Odgarnęła kosmyk włosów, który jej przeszkadzał, na bok i przybierając sztuczny uśmiech na twarz, wyszła z łazienki.
Jej kapcie w słodkiego tygryska szybko zamieniła na czarne, z dosyć wysoką platformą, creepersy. Spakowała wcześniej uszykowane książki do luźnej torebki i wyszła z pokoju, zbiegając po schodach. Nie przywykła do jedzenia jakichś specjalnych śniadań, więc chwyciła tylko jabłko do buzi, a do torby wrzuciła kolejne, oraz mały kartonik z sokiem wieloowocowym. Upewniła się tylko czy w jej kieszeniach znajdują się najpotrzebniejsze rzeczy takie jak telefon, słuchawki i klucze, a następnie opuściła dom, zamykając za sobą drzwi.
Droga do szkoły w cale nie zajęła tak długo czasu, nawet nie zdążyła się zmęczyć. Już w połowie drogi dogoniła ją Stephanie, która mieszka parę ulic dalej. Dziewczyny miały czas aby porozmawiać na spokojnie, normalnym głosem, nie musząc się taić przed nauczycielami.
- To co robimy w piątek? - zapytała się Alex, poprawiając torbę na ramieniu i odgryzając kolejny kawałek swojego zielonego jabłka - Myślałam nad jakimś wyjściem do Starbucks'a, na pizze albo coś. Co ty na to? - Rudowłosa od razu uśmiechnęła się słysząc słowo pizza, była jej wiernym smakoszem.
- Jasne!- wykrzyknęła z entuzjazmem dziewczyna - Ja Stephanie Mitch, miałabym odmówić pizzy? Chyba w grobie - obie się zaśmiały, a Alex zaczęła powoli zmieniać swoje nastawienie co do tego że ten dzień będzie do bani. Wierzyła w to, że jeszcze miło go spędzi.
- Wpadniesz dzisiaj do mnie? - po chwili ciszy znowu odezwała się zielonooka - Jeśli chcesz oczywiście - dodała szybko, żując swoje śniadanie.
- Jasne że tak, ale wpierw będę musiała iść do domu odłożyć torbę i zjeść obiad - uśmiechnęła się pod nosem - wiesz jaka moja mama jest - zmarszczyła swój piegowaty nosek, jakby przypomniało jej się coś co najmniej dziwnego.
- Okay, mojej mamy w domu nie ma więc możemy sobie nawet dzisiaj zamówić pizze na kolację i może jakiś filmy wypożyczymy huh? - potrzebowała towarzystwa, i to nie tylko Justina. Chciała spędzić trochę czasu z przyjaciółką, a wizja dzisiejszego wieczora, zupełnie poprawiała jej humor.
- Dobra - Steph spojrzała na zegarek i zerwała się prawię biegnąc, ciągnąc przyjaciółkę za rękę - Mamy dwie minuty na dojście pod klasę, teraz mamy geografię - mruknęła, z nadzieją że jeszcze zdążą przebiec przez te dwa cholerne piętra - no dawaj Anderson, nie pękaj - zaśmiała się cicho, ciągle szarpiąc rękaw jej bluzy.
- Spokojnie, zdążymy - uśmiechnęła się i przyśpieszyła kroku, wyrzucając w locie swój ogryzek do kubła na śmieci, stojącego na korytarzu. Po chwili wpadły obie do klasy cała zdyszane. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było, a ich ławka ciągle była jeszcze wolna.
Dzień mijał spokojnie, żadnych rewelacji. Geografia - nudy; angielski - w miarę dobre, nawet dostała C+ za sprawdzian; biologia - żadnych rewelacji; chemia - jeszcze większa nuda; wychowanie fizyczne - kolejne zajęcia przesiedziane na ławce; matematyka - kolejna pała za nieprzygotowanie do lekcji; a na końcu muzyka - coś co było jednym plusem przyjścia dzisiaj do szkoły.
Alex dawno nie śpiewała, a jej gitara już stała chyba trzeci dzień w kącie jej pokoju. Nigdy nie ujawniała swojego talentu, i nie chciała go ujawniać, a na pewno nie przed całą klasą. Jedynymi osobami która kiedykolwiek słyszały jak śpiewa była jej mama, oraz Justin. Przez całe zajęcia podśpiewywała sobie ze Stephanie pod nosem, sama dla siebie, a nie dla innych, z czego była zadowolona. Nie musiała występować, grać na żadnych bębnach, dzwoneczkach czy tamburynie jak się czasem na zajęciach zdarzało. Najlepszy przedmiot jaki może być w tej szkole - mruknęła sama do siebie w myślach. Każda kolejna minuta siedzenia tutaj, przybliżała ją co raz bardziej to upragnionego południa, które planowała spędzić z rudowłosą przyjaciółką. Nawet nie pamiętała kiedy mogła ostatni raz poplotkować z kimś o chłopakach, ciuchach, zakupach, i ogólnie o babskich sprawach. Jedną taką osobą była Stephanie, z którą nie spędzała ostatnio za dużo czasu.
Nawet się nie ocknęła ze swoich przemyśleń, kiedy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec ich dzisiejszych lekcji. Dopiero kiedy przyjaciółka klepnęła Alex w ramię, zbierając swoje książki, obudziła się i chwytając swoją torbę wyszła z klasy zaraz za dziewczyną. Zostawiły swoje najmniej potrzebne rzeczy w szafce i wyszły z budynku na świeże powietrze.
- To widzimy się gdzieś za godzinę u Ciebie? - uśmiechnięta przyjaciółka pocałowała ją w polik i w podskokach opuściła teren szkoły. Blondynka kiwnęła potwierdzająco głową, kiedy ta już się oddalała w kierunku wozu swojej mamy.
Pogoda co raz bardziej się rozpogadzała. Rano zachmurzone, szare niebo, teraz było błękitne, bez żadnej chmurki. W tle słyszała śpiew ptaków oraz odgłosy jej rówieśników, którzy cieszyli się tak jak ona z wolnej reszty dnia. Podłączyła swoje słuchawki do telefonu i włączyła ulubioną playlistę, wciskając małe słuchawki do uszu. Nie pamiętała kiedy ostatnio miała taki moment, że szła spokojnie, ani się nie śpiesząc, ani niczym się nie przejmując, i jedyne co czuła to muzyka, która do niej wręcz przemawiała. W jej głowie siedziały teraz tylko teksty ulubionych hitów, i nic innego nie miało prawa tego zmienić. Miała cichą ochotę położyć torbę na ziemi i zacząć wymachiwać swoim tyłkiem, rękami i nogami, tańcząc. Chciała wziąć szczotkę do włosów i śpiewać do niej udając gwiazdę światowej sławy, jak za dobrych czasów. Jej chęci spełzły na niczym, kiedy przypomniała sobie że idzie środkiem chodnika, prawie w centrum ich małego miasteczka. Przyśpieszyła trochę kroku, bojąc się że nie wyrobi się do przyjścia Steph. Musiała trochę posprzątać, ugotować sobie obiad, no i chociaż częściowo odrobić zadania domowe. No przynajmniej matematykę musiałaby zrobić, bo z tym przedmiotem trochę kiepsko jej idzie.
Szybko dotarła do domu, a zaraz po otworzeniu drzwi wejściowych wpadła do środka, od razu układając buty do szafki, a wszystkie kurtki chowając do szafy. Poznosiła brudne naczynia do zlewu, odkurzyła, umyła podłogę i już wszystko było posprzątane. Została jej tylko nauka, no i coś do zjedzenia. Wstawiła wodę do czajnika, i poszła na górę, biorąc ze sobą swoją torbę.
Brunet siedział na swoim łóżku, brzdąkając na gitarze. Czekał kiedy tylko przyjaciółka wróci ze szkoły, po prostu odczuwał potrzebę aby chociaż ją zobaczyć. Od dobrych dwóch godzin wpatrywał się w jej okno, mają nadzieję że lada chwila się w nim pojawi i znowu gdzieś wyjdą, tym razem nie zamieniając tego w totalną klęskę. Chciał ją dziś do siebie zaprosić, albo pójść do niej na chwilę, miał jej coś bardzo ważnego do powiedzenia, ale nie wiedział jak to zrobić. Trochę się bał, a raczej cholernie się denerwował. Kiedy zobaczył że w jej pokoju coś się poruszyło, oderwał wzrok od strun swojej czarnej gitary i wbił go w jej okno, usiłując zobaczyć czy już wróciła. Nie pomylił się. Już po chwili słyszał jak zasuwka jej okna puszcza, a okno podnosi się, a za nim stoi dziewczyna, uśmiechając się. Zeskoczył ze swojego łóżka, odkładając na bok gitarę i podbiegając do okna. Energicznie potrząsnął swoją ręką, machając tak aby dziewczyna go zobaczyła. Niestety, akurat się obróciła wyciągając książki ze swojej ciemnej torby. Otworzył swoje okno naościerz i krzyknął jej imie na co od razu zareagowała, oglądając się dookoła w zdezorientowaniu.
- Cześć - powiedział brunet, kiedy tylko znalazła się przy oknie.
- Cześć - odpowiedziała uśmiechając się szeroko i machając do niego żwawo.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał przyjaciel swojej przyjaciółki, mając cichą nadzieję że załapie się żeby do niej wpaść na chwilę powiedzieć o czymś ważnym.
- Stephanie wpada gdzieś za pół godziny, i może będzie dziś nocować - zaśmiała się cicho pod nosem - Taki wiesz, babski wieczór - brązowooki wiedząc że nie miał jak powiedzieć jej o tym, a tym bardziej nie chciał robić tego krzycząc przez okno, co raz bardziej się denerwował reakcją dziewczyny.
- Justin! Kochanie! - krzyknął ktoś z domu chłopaka. Była to Pattie wołająca swojego syna.
- Mama cię woła - szybko podpowiedziała mu dziewczyna, na wszelki wypadek gdyby on nie usłyszał. Musiał chyba być głuchym aby nie usłyszeć donośnego głosu tej kobiety.
- Tak mamo?! - odkrzyknął, na chwilę chowając się do środka swojego pokoju.
- Jesteś już spakowany?! - blondynka wychylająca się przez okno swojego pokoju myślała że się przesłyszała - Dziadek za chwile podrzuci nas do Toronto! Nie możemy spóźnić się na samolot! - Pani Mallette z rozmachem otworzyła drzwi pokoju syna i rozejrzała się dookoła, najwidoczniej w poszukiwaniu spakowanej walizki - Proszę znieś ją już na dół - mimo że jej głos nie był już podniesiony do krzyku, to i tak Alex mogła usłyszeć go - Oh witaj Alex - brunetka zauważyła przyjaciółkę syna w oknie i pomachała jej, na co ta skinęła głową i zamykając okno szybko schowała się w swoim pokoju, zasłaniając roletę.
Nie wiedziała o co chodzi. Justin miał być już spakowany, po co? Dziadek miał go zawieść do Toronto, po co? - Te dwa pytania co chwile wypełniały głowę blondynki, która teraz siedziała przy swoim biurku z podkulonymi nogami. 'A co jeśli on wyjeżdża i wraca do Los Angeles do swojego domu, do przyjaciół?' - teraz w jej głowie roiły się czarne scenariusze. Wiedziała że tak będzie, wiedziała że on wyjedzie. Bała się tego, i prosiła go aby nigdy jej nie zostawiał, ale to nic. Prosiła go aby mówił jej o wszystkim, aby siebie nie okłamywali, ale widać dla niego to jest za dużo. Nie była w tym momencie smutna, była teraz zła, a wręcz wściekła na swojego przyjaciela, który zapomniał najwidoczniej powiedzieć jej o małej istotnej rzeczy - o swoim wyjeździe, nie wiadomo dokąd.
"Dzięki mamo" - tyle zdołał powiedzieć do swojej mamy, kiedy tylko zniósł walizkę i popędził przez ogródek do domu dziewczyny. Chciał jej powiedzieć to na spokojnie, że wyjeżdża, ale tylko na dwa dni, aby dać koncert. Musiał jechać do Toronto na samolot, którym musiał dolecieć do Oklahomy, gdzie musiał zaśpiewać z celów charytatywnych. Nie chciał jej zostawiać, a tym bardziej nie chciał jej okłamywać. Dopiero co wszystko było dobrze po wczorajszym, a tu znowu nie miła niespodzianka.
Dziewczyna usłyszała cichy gwizd czajnika, więc szybko otarła pojedyncze łezki na policzkach i zbiegła na dół nie chcąc aby woda za mocno się zagotowała. Zestawiła urządzenie z kuchenki i wyciągnęła miseczkę z szfki, wsypując do niej zawartość małej chińskiej paczuszki. Zalała zupkę wodą i przykryła małym talerzykiem i zostawiła do zaparzenia. Przez cały cykl robienia chińskiej potrawy towarzyszyło jej stukanie do drzwi, od strony ogrodu. Była pewna że to nie jej przyjaciółka, ponieważ weszłaby ona bez pukania, frontowymi drzwiami. Nie miała ochoty rozmawiać ze swoim przyjacielem, dlatego skutecznie ignorowała go.
- Radziłabym Ci już się zbierać bo jeszcze samolot bez ciebie odleci - zaśmiała się z pogardą kiedy przechodziła obok drzwi ogrodowych ze swoją zupką.
- Alex! - krzyknął chłopak, zaczynając walić w drzwi jeszcze bardziej. W tej chwili kipiała z niej złość, tak jakby cały smutek zniknął gdzieś w kącie i miał się dopiero ujawnić w późniejszym czasie. Nie miała na razie ochoty rozmawiać z przyjacielem, wiedziała że ją zranił i okłamał, choć obiecali sobie mówić prawdę cały czas. - Porozmawiajmy - trochę ciągłe walenie pięścią w jedno miejsce osłabiło go, przez co tracił swoje siły. Blondynka już dawno siedziała w swoim pokoju nad książką od matematyki, nie mogąc się na niczym skupić. Po chwili usłyszała dzwonek do frontowych drzwi. Była niemal pewna że to jej przyjaciółka, więc zbiegła po schodach z nadzieją że chociaż ona poprawi jej humor.
- Chwileczkę - zbiegała ze schodów prawie się potykając. Podeszła do frontowych drzwi przybrała szeroki uśmiech jak gdyby sytuacja z przed paru chwil nie miała w ogóle miejsca, i otworzyła drzwi, chcąc uściskać swoją przyjaciółkę.
- Alex... - jakie było jej zdziwienie kiedy zorientowała się kto stoi w drzwiach. Brunet był cały czerwony, za równo jak ze złości na dziewczynę że nie pozwala nic wyjaśnić, jak i na siebie że nie potrafił powiedzieć jej tego wcześniej.
- Cześć, i pa - uśmiechnęła się sztucznie - miłej podróży - dopowiedziała chamską i z rozmachem chciała trzasnąć drzwiami, ale brązowooki odepchnął je ręką i wszedł do środka, dopiero za sobą je zamykając.
- Czemu jesteś taka? - powiedział lekko poddenerwowany -Proszę Cię, nie zaczynaj znowu, i po prostu pozwól mi to wszystko wyjaśnić... - spróbował na spokojnie, choć widząc czerwoną twarz dziewczyny, chciał uciec, chowając się przed jej wybuchem złości.
- Okłamałeś mnie! - krzyknęła dźgając jego klatkę piersiową swoim drobnym paluszkiem - Znowu wyjedziesz huh? Znowu mnie zostawiasz?! Boże jak można być takim dupkiem - złapała się prawą ręką za głowę, tak jakby nagły napad nerwów spowodował jej silny ból. - Ufałam Ci, obiecałeś mi coś ! Tak, świetnie! Jedź sobie gdzie chcesz i już nie wracaj! - nie panowała nad tym co teraz mówi, mówiła wszystko co ślina na język przyniosła będąc jednym wielkim kłębkiem nerwów.
Blondynka bała się, miała ochotę w coś walnąć, wyżyć się na czymś a zaraz potem rozpłakać się jak małe dziecko i zaszyć się w jakimś kącie gdzie nikt nie miałby do niej dostępu. Zaufała Justinowi, obiecywał że już nigdy jej nie opuści, obiecywał że będzie zawsze przy niej a co najważniejsze obiecywał że już nigdy jej nie okłamie. Dziewczyna powoli zaczynała wierzyć że wszystko co jej powiedział było jednym wielkim stekiem bzdur, a on sam chciał się nią tylko pobawić. Wiedział ile przeszła tylko dlatego że ją zostawił, że wyjechał bez pożegnania, a teraz? Teraz miał zamiar zrobić to samo.
Widział jak w oczach dziewczyny wzbierają się łzy, cała jej twarz była w kolorze dojrzałej wiśni, a ręce trzęsły się ze strachu, stresu i jeszcze czegoś innego. Dopiero teraz widział jak źle zrobił nie mówiąc jej o tym wcześniej, bo kiedy chce wszystko naprawić, ona nie chce go słuchać. Zrobił krok w jej stroną chcąc ją chociaż objąć i przytulić aby uspokoić drżenie jej ciała ale odsunęła się.
- Alex, miałem ci powiedzieć wcześniej - zielonooka pokręciła tylko głową dając znak że nie chce tego słuchać i oparła się tyłkiem o brzeg szafki na buty.
- Cieszę się że tym razem chociaż wpadłeś się pożegnać - uśmiechnęła się sztucznie, dając tym samym znak że nie za bardzo chce aby dłużej przebywał w jej domu. Brunet dopiero teraz ułożył to wszystko w całość. Alex nie wie że to tylko dwa dni, nie ma pojęcia że nie wyjeżdża na stałe. Zaśmiał się pod nosem z jej głupoty - Możesz przestać się śmiać? Na serio cię to bawi że wyjeżdżasz...
- Tylko na dwa dni - przerwał jej robiąc krok w jej stronę - Jadę do Oklahomy tylko na dwa dni, koncert charytatywny, dzieci w szpitalu i wracam - uśmiechnął się do niej.
- Ja ... - nie wiedziała co powiedzieć, poczuła się głupie z tego powodu że zachowała się jak idiotka - Przepraszam - burknęła pod nosem strasznie cicho.
- Co tam mówisz złociutka? - starała się wszystko rozweselić, do była ta cecha jego charakteru, którą chyba najbardziej kochała. - Oh nic nie słyszę, możesz głośniej?
- Jesteś dupkiem - powiedziała wystarczająco głośno aby to usłyszał - Mogłeś mi wcześniej powiedzieć, nie uważasz? - posłała mu wrogie spojrzenie czując się jak idiotka że tak się zdenerwowała.
- Chciałem to dzisiaj zrobić, przepraszam - mruknął robiąc dwa maleńkie kroki w jej stronę - Dasz radę przez te dwa dni prawda? Będą moi dziadkowie, Ryan, Chris i Chaz też gdzieś tam sobie biegają po Stratford, no i masz Stephanie - kolejny kroczek, tak że stał naprzeciwko niej, stykając się czubkami butów z jej bosymi stópkami - To tylko dwa dni, będę dzwonić obiecuję, a za dwa dni już się będziemy widzieć - uśmiechnął się do niej. Zrobił kolejny kroczek, i teraz stał między jej nogami.
- Przepraszam że tak zareagowałam - mruknęła pod nosem, pochylając głowę w dół.
- Na twoim miejscu też pewnie bym zareagował podobnie. Przepraszam że Ci wcześniej nie powiedziałem - brunet ujął jej podbródek i podniósł do góry, zmuszając aby na niego spojrzała. - Będzie dobrze motylku - zaśmiał się cicho, wpatrując się głęboko w jej zielone oczy.
- Przestań - odburknęła. Kiedy byli mali Justin zawsze wołał do niej "motylku", na co ona strasznie się denerwowała i nie raz była z płaczem u mamy. - Dlaczego ty nie miałeś przezwiska w dzieciństwie?- zmarszczyła nosek, śmiejąc się cicho
- Za to teraz mam - przybliżył się o jeszcze parę centymetrów w jej stronę. Czuł jej klatkę piersiową przy swojej, jej oddech był ciężki i nierówny, tak samo jak jego.
- Tak? Jaką? - zaśmiała się cicho, tonąc w brązowym odcieniu jego oczu
- Na pewni kiedyś się przekonasz - mruknął pod nosem zbliżając swoją twarz w jej kierunku.
Oboje wiedzieli co teraz nastąpi i żadne nie było w stanie tego przerwać, w tej chwili potrzebowali tego, i pragnęli aby w końcu ta chwila nastąpiła. Byli nie pewnie swoich uczuć. Ona - czuła ciepło rozchodzące się po jej ciele kiedy tylko był w pobliżu, lub ktoś wypowiedział jego imię, kochała kiedy się uśmiechał, a każdy jego dotyk wywoływał ciarki i to nie takie z którym nie zdążyła się oswoić nawet przez dwa lata, tylko takie, które na prawdę sprawiały jej przyjemność. On - jego serce przyśpieszało tylko kiedy ją zobaczył, a jego ręce momentalnie się pociły ze stresu, kocham jej głos, jej uśmiech, wszystko, nie mógłby sobie wyobrazić dnia bez niej, sam nawet nie wiedział jak przeżyje te dwa dni. Była i jest dla niego jak słońce, bez którego nie idzie przetrwać. Od jego powrotu tak dużo się między nimi wydarzyło.
- Justin - odezwała się dziewczyna, cicho szepcząc prosto w jego usta - ja ... - znowu jakby odebrało jej słowa. Nie wiedziała jak ma zacząć.
- Co jest? - zapytał uchylając delikatnie swoje powieki. Widział jak oczy dziewczyny znajdują się pod powiekami, a jej klatka piersiowa unosi się bardzo szybko. Jej piękne malinowe wargi były lekko uchylone.
- Nigdy się z nikim nie całowałam - może to dość dziwna informacja, ale będąc przez całe życie szarą myszką i przez ostatnie dwa lata będąc zamkniętą w klinice to było normalne. Jej serce przyśpieszyło, a ona bała się że zaraz usłyszy śmiech przyjaciela - Ale ja głupia, może on wcale nie chce mnie pocałować - pomyślała, chcąc się walnąć z otwartej dłoni w czoło.
- Nic się nie martw - mruknął po czym przyłożył jej usta do jej. Ich wargi się przeplatały, a on zaczął delikatnie pieścić jej górną wargę. Dziewczyna czuła się nieswojo, nie wiedziała jak ma zareagować, robiła to samo co chłopak.
To było to na co oboje długo czekali. Brunet stał między jej nogam, a ona prawie leżała na szafce z butami. Brunet trzymał jej twarz w dłoniach, przyciskając ją bliżej siebie jak tylko się dało. Dziewczyna powoli zaczynała łapać o co chodzi, wprawiała swoje wargi w ruch, pieszcząc delikatnie spierzchnięte usta chłopaka. Przeniosła swoją dłoń na jego kark a drugą delikatnie mierzwiła jego czuprynę. Justin dając ponieść się chwili zsunął jedną rękę na jej talię i delikatnie zaczął ją masować.
Alex czuła się cudownie, w jej głowie wybuchło tysiące fajerwerki, to było coś czego nie da się opisać. Czuła coś do niego ale nie wiedziała co to jest.
- Przyjaciele na zawsze ? - szepnął brunet, patrząc na swoją przyjaciółkę. Owinął jej palec swoim i mocno zacisnął.
- Przyjaciele na zawsze! - krzyknęli równo, po czym wybuchli głośnym śmiechem. Justin podszedł do zielonookiej i mocno ją przytulił, ale kiedy ta zaczęła udawać że się dusi puścił ją śmiejąc się z jej miny.
W jej głowie momentalnie pojawił się obraz tego jak bawią się wspólnie w domku na drzewie i w pewnej chwili coś mocną ją uderzyło. "Przyjaciele" - to słowo teraz huczało cały czas w jej głowie. Mieli być przyjaciółmi i muszą nimi być. Kiedy będą w związku ich przyjaźń sie rozpadnie, a między nimi nie będzie tak jak dawniej.
Brązowooki właśnie miał pogłębić pocałunek i pokazać Alex coś nowego, ale poczuł jej rękę na swoim torsie, która go lekko odpychała. Nie chciał przestawać, czuł że z każdą sekundą potrzebuje jej co raz bardziej, ale też z każdą następną sekundą ręka dziewczyny odpychała go co raz mocniej.
- Przestań! - jej głos był stanowczy i nieco podwyższony.
- Alex, to po prostu ... - nie umiał dobrać słów.
- Tak, to po prostu nie powinno się nigdy stać - powiedziała sucho i przetarła wierzchem swojej dłoni delikatnie po wilgotnych ustach. Justina trochę te słowa, jak i ten ruch trochę zabolał, nie wierzył w to że tak po prostu daje się całować a potem po prostu tego żałuje, tak jakby chciała cofnąć czas. To było dla niego dziwne. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi, i tylko nimi będziemy. Nie możemy liczyć na nic więcej - blondynka wypowiadając te słowa patrzyła prosto w oczy chłopaka. Myślała ze brunet od razu zorientuje się że to co właśnie powiedziała było wbrew niej, ale zamiast tego złamał się. Czuła w nim narastający gniew i smutek, tak bardzo chciałaby zasmakować jeszcze raz jego ust, i powiedzieć że wszystko cofa ale nie mogła. Nie mogła zniszczyć tego co było miedzy nimi - czekaj, może właśnie dopiero teraz to zniszczyła?
- Masz rację - mruknął spuszczając głowę - Pokazałem Ci jak się całuje, wiec przynajmniej będziesz już umiała na przyszłość aby całować się z jakimś chłopakiem który nie jest tylko twoim przyjacielem - podkreślił ostatnie słowa dając na nie duży nacisk. - Dobra nie ważne, jesteśmy tylko przyjaciółmi więc ja już będę się zbierał. Do zobaczenia - znowu położył nacisk, tym razem na słowo "tylko" i w mgnieniu oka opuścił jej dom, gdzie w drzwiach minął się ze Stephanie, nie mówiąc nawet zwykłego "cześć".
✰
sama w siebie nie wierzę że tyle potrafię napisać, ale mam nadzieję że się podoba prawda? Siedzę nad tym rozdziałem już od wczoraj i na dobrą sprawę miał być on w dwóch częściach ale ze względu na to że dziś mijają dwa miesiące równo odkąd zaczęłam pisać to opowiadanie i je publikować, jest on taką niespodzianką, no i ostatnie momenty rozdział ajsldfksdjlk, co ta Alex wyprawia? :///
co kurde Alex zrobiła.!? przecież najlepsze związki to takie, które zaczynają się od przyjaźni. nie rozumiem jej. -.-
OdpowiedzUsuńrozdział dzisiaj straaasznie długi. <33
powodzenia przy pisaniu kolejnego. ;)
@ZuzaSwag
Co ona zrobiła?!!! Zranila go:((( mam nadzieje ze sie jakos pogodzą i bedą razem...
OdpowiedzUsuńskarjlawetg, no kochaaam Cię *_*
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się szczerze takiej końcówki, no ale mimo tego co odwaliła Alex to i tak się jaram, że się pocałowali :D
BOŻE JAKI ŚWIETNY OMG HGSHASGAHSFGHAFSGHSFGAH ALEX CO TY ROBISZ? jaram się tym rozdziałem *w*
OdpowiedzUsuń@zxcvre
I tak kiedyś będą razem. A po tym świetny rozdział ;]
OdpowiedzUsuńPROSZĘ! NIECH ONI BĘDĄ RAZEM! kljdkfjd <333333333333333333
OdpowiedzUsuńwhbfguyaevrgaygr oni muszą być razem! nooo! *_*
OdpowiedzUsuńnastępny proszę.:D <3 jbgiywervgwyuegv *_*
@Michaelowax3
trafiłam na twojego bloga przypadkiem, jestem pod wrażeniem i zabieram się do czytania od początku! :D
OdpowiedzUsuńjesli masz ochotę wpadnij do mnie
www.now-is-good-jb.blogspot.com
rozdział jest super jak zawsze z resztą. Cieszę się że jest dłuższy no i skjahfkhfak ta końcówka. Ale co Alex odwala? :OOO @YoSwaggyBieber
OdpowiedzUsuńdobre, nie wiem czy się śmiać czy płakać, haha, pisz dalej takie długie, bo strasznie wciąga :P
OdpowiedzUsuńEj nooo Alex wszystko zepsuła ;((( A tak się cieszyłam ! Biedny Jus ;c
OdpowiedzUsuńAle fajne, wczułam się w ten rozdział!! Sama nigdy się nie całowałam więc jak to czytałam to myślałam że sie porycze;(( wyobrażałm sobie że to ja z Jusem XD
OdpowiedzUsuńAlex popsuła.. a ja się tak cieszyłam że oni moze będą razem, a tu niee... ;c @Justeliaa
OdpowiedzUsuńekstraaa <33
OdpowiedzUsuńBoski, czekam na następny : )
OdpowiedzUsuńno kurde, powalona dziewczyna. nie no, nie powalona, ale to było trochę chamskie. mocno chamskie. biedny justin tak w ogóle. wyobrażam sobie jak musiał się poczuć. zobaczymy co będzie jak wróci z koncertu :) czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńwowowowowo *_* w końcu ! w końcu mój długo oczekiwany pocałunek... tak bardzo się cieszę:) rozdział jest asjasksaskdjas kooocham *_*
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
jezu dziewczyno! Nie mogłam się oderwać od czytania tego, mistrzostwo. Pisz dalej, ta historia straszliwie porusza, jestem spragniona czytania tego... jesteś niesamowita. Często doprowadzasz nawet do płaczu, ale są też takie momenty, w których szczerzę się jak nienormalna do ekranu. Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach / @odczapy
OdpowiedzUsuńo rany, czemu Alex go odepchnęła no?! pff. biedny Just ; /. czekam na NN / laura.
OdpowiedzUsuńOjjj Alex,Alex... xD JPRDL mega długi,ale nie zanudza <3 KOCHAM TO!!!!!!!! <333 @ImWildBelieber
OdpowiedzUsuńwitam :* zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award zapraszam po szczegóły do mnie na bloga :*
OdpowiedzUsuńWspółczuję Justinowi... Szkoda, że Go odepchnęła, ale jednak to zrozumiałe no bo przyjaźń to przyjaźń, ale wierzę, że jednak się przełamią. :D Po części Ty zainspirowałaś mnie do założenia bloga, na którego też Cię zapraszam.. ;)through-the-sorrow.blogspot.com. Kocham sposób w jaki piszesz!<3
OdpowiedzUsuńAlex! Glupia cos ty zrobila? Super blog i rozdzial Xd
OdpowiedzUsuńPrzecież on jej się podoba... Dlaczego ona przerwała??? Dlaczego mu to powiedziała??? Po prostu jdbhidhjdojdhfbhdhdjdjjd xoxo
OdpowiedzUsuńkoooocham! czekam na nn :) zapraszam na
OdpowiedzUsuńhttp://jeniferjacob-justinbieber.blog.pl/
Lola
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńboże dosłownie przy każdym Twoim rozdziale płaczę, jesteś niesamowita i tak bardzo Ci dziękuję, że umiesz wzbudzić we mnie tyle uczuć. Masakra, jak Justin musiał się czuć, ona z resztą też. Aż mam dreszcze po prostu, tak się wczuwam. Proszę nie usuwaj nigdy tego opowiadania :C
OdpowiedzUsuń