poniedziałek, 13 maja 2013

№ 22

    - Justin wrócił - Alex siedziała wraz z rudowłosą przyjaciółką na środku wielkiej stołówki, przy jednym z dwuosobowych stolików. - Rozmawiałaś z nim może? - zapytała, uśmiechając się, nie mają pojęcia co się wydarzyło między nią a jej przyjacielem zeszłego wieczoru.
    - Jeśli można to nazwać rozmową, to chyba tak - blondynka siedziała na niebieskim krzesełku ze spuszczoną głową. Co chwilę nabijała nerwowymi ruchami, na swój widelec kawałki sałatki, w kartonowej miseczce jak w McDonald's.
    - Jeśli można to tak nazwać? - jej przyjaciółka popatrzyła na nią, z pod burzy gęstych i rudych loków, i posłała jej pytające spojrzenie. Zignorowała to, i kiwnęła tylko twierdząco głową.
    W tej chwili bała się Justina, bała się jego wyrazu twarzy, jego postawy oraz tonu jego głosu. Wiedziała to, że jest na prawdę zdenerwowany, wkurzony za to co widział przed chwilą. Nie rozumiała tylko jednej rzeczy - dlaczego tak mu zależało aby zobaczyć jej rękę, widział ją już. Alex wstydzi się swojego ciała, wstydzi się tego co się wydarzyło w przeszłości, oraz tego do czego to doprowadziło. Nie lubiła kiedy ktokolwiek widział jej ręce, nogi czy brzuch. Wiedziała że może Justinowi zaufać, że nic jej nie zrobi, że zawsze będzie z nią mimo wszystko, ale bała się. Po prostu nie mogłaby spojrzeć mu w oczy, gdyby zobaczył co chowała pod białym bandażem, owiniętym na jej ręce. Znowu by się przeraził, a kto wie czy nie uciekłby, tak jak zrobił to trzy lata temu.
    - Cholera Alex! - warknął, głośnym szeptem, uważając aby nie obudzić jej matki, która spała w pokoju, dwa okna dalej. - Jesteś totalną idiotką czy co?! - wiedziała to, wiedziała że jest idiotką, po raz kolejny okaleczając się. Obiecała ze tego nie zrobi, ale tęsknota i ten cały ból był silniejszy. Powinna czuć ulgę kiedy Justin wrócił, ale w tej chwili wolałaby aby w ogóle nie wracał.
    - Przestań - szepnęła bliska płaczu, nie chcąc się poddawać. Wiedziała że musi być silna, i nie rozpłakać się przy nim.
    - Przestań?! - warknął zirytowany. Wplótł palce w swoje jeszcze pełne żelu włosy i pociągnął za ich końcówki, z jego ust wydobył się głośny jęk frustracji - Pokarz tę rękę do cholery - Alex nie zamierzała mu nic pokazywać, to było jej ciało, i mogła robić z nim co chce. Pokręciła przecząco głową, wpatrując się w wściekłą twarz przyjaciela - Proszę, pokaż tę rękę - wycedził przez zaciśnięte zęby, ale kiedy ponownie zobaczył jak dziewczyna kręci przecząco głową, lekko mówiąc - zdenerwował się jeszcze bardziej.
    Blondynka stała cała przerażona, bojąca się tego co może się wydarzyć za kilka chwil. Kiedy tylko poczuła szorstką i ciepłą dłoń przyjaciela na swoim ramieniu, szarpiącą ją, i ciągnącą za skrawek bandaża, jej jedynym odruchem było podniesienie prawej ręki i mocne uderzenie nią w policzek bruneta. Kiedy ciszę przerwał głośny plask, wyrwała rękę, zawijając rozwiniętą część bandaża z powrotem i szybko wspięła się na dach, prawie biegnąć po nim do okna swojego pokoju, zostawiając na dole Justina, oszołomionego z czerwonym odciskiem dłoni na policzku.
    Do tej pory nie miała pojęcia, jakim cudem mogła zrobić mu takie coś. Nigdy nie chciała mu zrobić krzywdy, ale sądząc po bólu własnej ręki, musiała strasznie mocno go uderzyć. Wczoraj miała ochotę tam wrócić, pocałować jego policzek aby nie piekł, i przeprosić za swoje zachowanie. To był tylko odruch, odruch który narodził się w niej od tamtego nieszczęsnego wydarzenia. Za każdym razem kiedy ktoś jej dotykał wbrew jej woli, bądź szarpał, miała odruch aby po prostu uderzyć i uciec. Czuła się winna ich kłótni, i jej zakończenia. Wiedziała że teraz tym bardziej muszą porozmawiać, ale wydarzenie sprzed kilku godzin wcale jej w tym nie pomagało. Jeszcze bardziej bała się rozmowy, a tym bardziej jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Z powrotem zaczęła czuć strach przed dotykiem, nawet jego.
    - Co się wczoraj między wami wydarzyło? - dopytywała przyjaciółka, widząc po jej minie że coś jest nie tak. Blondynka siedziała na swoim krześle, mocno ściskając plastikowy widelec w ręce, prawie go łamiąc w swojej małej piąstce.
    - Pokłóciliśmy się i tyle - mruknęła, kończąc swoją sałatkę i popijając ją sokiem pomarańczowym - nawet nie pytaj. Proszę - mruknęła wstając z miejsca i zabierając swoje rzeczy.
    Wraz z brązowooką ruszyły pod swoją klasę, nie chcąc spóźnić się na swoją ostatnią lekcję. Miała dziwne przeczucie, co do południa, dlatego choć raz w życiu pragnęła aby lekcja jej się dłużyła. Nie chciała wracać do domu, wiedząc że tam zapewne będzie czekać na nią Justin, chcąc wytłumaczyć zaistniałą wczoraj sytuację. Nie było co wyjaśniać, jak dla niej sprawa jest prosta - ona nie miesza się w jego życie, on nie miesza się w jej. Są przyjaciółmi, to fakt, ale Steph też jest przyjaciółką Alex, choć nie wie nawet połowy, całej prawdy z ostatnich trzech lat. Ciągle się przyjaźnią, choć nie wiedzą o sobie wszystkiego. Żałowała że tak nie jest między nią a Justinem. Jeden problem miałaby już z głowy.
    Stephanie weszła pierwsza do klasy, od razu zajmując dla nich ostatnią ławkę, w rzędzie pod oknem.  Zaraz za nimi do klasy weszła nauczycielka od fizyki, z którą mieli ostatnią lekcję. Dzwonek zadzwonił kilka sekund później, co znaczyło początek lekcji. Alex nie chcąc znowu nabyć kolejnych zaległości, posłusznie wyciągnęła z torby zeszyt i zapisała w nim temat lekcji, ale już po chwili totalnie się wyłączyła. Dziś nie mogła się na niczym skupić. Poprzednie lekcje również bezczynnie siedziała, kreśląc różne wzory w swoim zeszycie, bądź pisząc kolejne fragmenty piosenki. Jak na złość cały dzień mijał jej strasznie szybko. Każda lekcja w normalny dzień dłużyła się niemiłosiernie, a teraz czas pędził z każdą sekundą co raz szybciej. Chciałby móc go zatrzymać, chociaż na chwile, chociaż na sekundę aby mieć więcej czasu do rozmowy, która jej na pewno nie ominie.
    - Na moje pytanie może odpowie nam ... - z zamyślenia wyrwał ją głos nauczycielki, a ona mogła przysiądź że starsza, siwa kobieta za chwile wypowie jej nazwisko. Zacisnęła mocno powieki, jakby za chwile coś miałoby sprawić że zniknie - Panienka Anderson - jej głos rozbrzmiał po klasie, a oczy wszystkich uczniów, zwróciły się w jej stronę.
    - Nie wiem - mruknęła pod nosem, patrząc prosto na zdenerwowaną twarz fizyczki. Po chwili owa kobieta, zajęła swoje miejsce przy biurku, i wpisała coś na końcu dziennika - zapewne uwagę.
    - Cóż - głośno mlasnęła, poprawiając grube okulary w złotej ramce na swoim nosie - Za nie uważanie na lekcji jest niestety uwaga, ale proszę, przygotuj się na następną lekcję bo będę cię pytać z trzech ostatnich zajęć - mruknęła, powracając do tematu.  Blondynka tylko wzruszyła ramionami i dalej kreśliła jakieś wzory w swoim zeszycie.
    Czas mijał co raz szybciej, a lekcja powoli się kończyła. Blondynka włożyła do małego, skórzanego piórnika, swój długopis i schowała go do swojej torebki, krzywo powieszonej na krześle, na którym siedziała. W znudzeniu spojrzała za okno, wypatrując czegoś ciekawego, czym mogłaby zająć wzrok przez ostatnią minutę lekcji. Jej zielone oczy, w pewnej chwili wbiły się w wjeżdżający na parking samochód, z którego po chwili wysiadł jakiś chłopak. Nie trwało to długo, jak Alex rozpoznała swojego przyjaciela, opierającego się o maskę samochodu i stukającego coś na swoim telefonie. Był ubrany w jasne  jeansy do kolan, czerwone, krótkie tenisówki oraz biały top, który ukazywał jego spore mięśnie i kilka tatuaży. Jej serce zabiło kilaka razy szybciej. Nie chciała z nim rozmawiać, nie teraz. Nie chciała robić "przedstawień" przed całą szkołą.
    - Wiesz, ja jeszcze muszę ten, no... - zwróciła się do przyjaciółki, nie wiedząc co powiedzieć - Idę dziś naokoło, bo idę do mamy. - uśmiechnęła się, a z niezręcznej sytuacji wyrwał ją właśnie dzwonek.
    Spojrzała ostatni raz za okno i zobaczyła wpatrującego się w wyjście z budynku Justina, na widok którego pierwsze dziewczyny, które wyszły ze szkoły zaczęły szeptać. Szybko wyszła z klasy i pognała do tylnego wyjścia, zahaczając jeszcze o swoją szafkę. Musiała do domu wziąć podręcznik od matematyki i fizyki, bo trochę musiała się nauczyć. Przyciskając dwie książki do piersi, wyszła tylnym wyjściem z budynku i szybkim krokiem, skręciła w przeciwną ulicę niż powinna iść. Nie chciała za szybko wrócić do domu, nie chciała znowu siedzieć w nim sama. Stephanie sadziła ze idzie do mamy, i chyba tak postanowiła zrobić, nie chcąc okłamywać przyjaciółki, choć i tak nie zrobiłoby to wielkiej różnicy. W tej chwili liczyła na to że u mamy w restauracji zje coś dobrego, i wypije koktajl z mango, który tak zawsze uwielbiała, kiedy była mała.
    Do restauracji, której właścicielką była sama Allison Anderson, nie szło się długo, a szczególnie spod szkoły Alex. Szybkim krokiem, doszła na miejsce w ciągu dziesięciu minut. Upchnęła podręczniki do swojej torebki, i powiesiła ją na wieszaku robotników, na zapleczu całej restauracji. Przemknęła wśród skupionych na swoim zajęciu kucharzy, i szybkim krokiem podeszła do swojej mamy, smażącej w tej chwili coś na patelni. Ucałowała znienacka jej policzek, na co szczupła blondynka podskoczyła, odchylając delikatnie głowę w bok, chcąc zobaczyć kto to był.
    - Hej słońce - uśmiechnęła się, wyłączając ogień. Odwróciła się w jej stronę i wycierając ręce, w roboczy fartuszek i przytulając swoją córkę. Alex uśmiechnęła się, odwzajemniając matczyny uścisk. Już nawet nie pamiętała kiedy ostatnio miała okazję, uściskać swoją matkę. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej w duchu, i odsunęła się od kobiety. - Czemu nie poszłaś do domu? - zapytała z uśmiechem, ponownie podsmażając coś na patelni i przekładając to na czysty, biały talerz.
    - Jakoś nie chciałam siedzieć sama - mruknęła pod nosem, opierając się tyłkiem o metalowy blat kuchenny - Pomóc ci w czymś? - zapytała, podbierając jednego włoskiego orzecha z miseczki i wkładając go sobie do ust.
    - Jak chcesz to zaraz Bob usmaży ci coś dobrego, a Betty zrobi swój słynny koktajl z mango - uśmiechnęła się jakby czytając w myślach córki. W jej brzuchu jak na zawołanie zaburczało, a ona chwyciła się za niego, głośno śmiejąc - Chyba jesteś głodna - jej matka również się uśmiechnęła, wyłączając gaz pod patelnią, na której smażyły się świeże warzywa - Bob! Zrobisz jednego specjalnego kurczaka dla Alex?! - krzyknęła przez całą kuchnię w kierunku jednego z kucharzy, na co ten pochylił się i pokłonił, jakby przytakiwał królowej. Cała kuchnia wybuchła głośnym śmiechem, co zdecydowanie poprawiało humor blondynki.
    - Już się robi! Kurczak dla królewny raz! - zaśmiał się, i podszedł do wielkiej metalowej lodówki, zapewne po wspomniany wcześniej specjał.
    Zielonooka przyglądała się mamie jak wykonywała z pasją swoje czynności. Zazdrościła jej tego że kochała coś robić w życiu, do tego stopnia aby zrealizować swoje marzenia. Odkąd była mała, jej mama zawsze mówiła że chciałaby otworzyć własną restaurację, ale nigdy nie miały na to dosyć pieniędzy. Kiedy, jej ojciec zmarł kiedy miała około sześciu lat, jej mama dostała w spadku po nim dom, który sprzedała, skąd miała pieniądze. Kiedyś gotowała sama, w małej restauracyjce z ubogim wystrojem i kuchnią. Teraz stała się jedną z najlepszych kucharek w kraju, i prowadzi restaurację, godną jednych z lepszych gwiazd. Mimo kiepskiej lokalizacji, na obrzeżach ich małego Stratford, ruch był zawsze spory, ponieważ ceny również nie były za wysokie aby dopasować się do mieszkańców, i klientów za razem, którzy w tym biznesie byli najważniejsi. Dobrą reklamę również robił jej Justin, który od czasu do czasu tutaj wpadał, kiedy tylko wracał w odwiedziny "na stare śmieci", choć teraz wrócił na dłużej.
    Blondynka siedziała na drewnianym stołku, w kącie pomieszczenia, czekając na swoje danie, którego już nie mogła się doczekać. Mimo rozmów, stukotu talerzy, brzdęków garnków i odgłosów gotowania i smażenia różnych rzeczy, było to miejsce w którym na prawdę miło spędzała czas. Miała tutaj spokój, którego nikt nie może jej zapewnić na co dzień. Była blisko swojej mamy, miała ją na wyciągnięcie ręki. Strasznie żałowała że co raz mniej spędzała z nią czasu, i strasznie chciałaby być w stanie to naprawić, lecz niestety zawsze pomiędzy nimi stała restauracja, w której cho chwilę ktoś potrzebował pomocy mistrza kuchni, którym była ona.
    - Allison! - do pomieszczenia wpadła jakaś kelnerka, strasznie się szczerząc. Alex zaśmiała się pod nosem, na widok brunetki, prawie potykającej się o własne nogi.
    - Co się stało Margaret? - zapytała jej mama, wycierając brudne ręce w kraciastą ściereczkę. Przerzuciła ją sobie na ramię i uśmiechnęła się do kelnerki.
    - Nie uwierzysz kto przyjechał do naszej restauracji! - krzyknęła podekscytowana, a Alex zaczęła czuć się nieswojo, przysłuchując się jej rozmowie - Justin Bieber! - krzyknęła prawie na całą kuchnię, a kucharze momentalnie zwrócili na nią swój wzrok, nabierając szerokich uśmiechów. Mimo że prawie wszyscy go tu znali już osobiście, to i tak za każdym razem robił furorę.
    - To dobrze, idź przyjmij od niego zamówienie - uśmiechnęła się pani Anderson, chcąc wrócić do swojej pracy, ale zatrzymał ją głos kelnerki.
    - Nie chce usiąść, chciał z panią porozmawiać - uśmiechnęła się, i popchnęła szefową w stronę wyjścia na restaurację.
    - Mnie tu nie ma - warknęła blondynka do swojej matki, pokazując że jak powie tylko słowo, mówiące że siedzi w kuchni, będzie po niej. Kobieta zaśmiała się i opuściła pomieszczenie.
    Justin stał zdezorientowany na środku sali restauracyjnej, gdzie prawie każdy człowiek tam obecny, miał skierowany wzrok w jego stronę. Miał ochotę warknąć coś w stylu "nie gapcie się do cholery", ale musiał się powstrzymać wiedząc gdzie jest. Jego radosny humor nie chciał wrócić od wyjazdu do Oklahomy, a po wczorajszym, czuł się lekko wzburzony. Pierwszy raz dostał w policzek od dziewczyny, w dodatku z taką siłą. Na jego policzku widniał jeszcze lekko różowy ślad, a jego matka, kiedy wrócił do domu, myślała że z kimś się pobił, ale nie chcąc jej nic mówić, przemknął do swojego pokoju nawet się nie odzywając. Chciał wyjaśnić wszystko z Alex jak najszybciej, ale wiadomość że "uciekła przed nim" spod szkoły, można powiedzieć że nie oprawiała mu humoru. Martwił się o nią, a ona traktowała go jak idiotę, jak kumpla, a nie jak przyjaciela. Przyjaźnili się ale on w tej chwili tego nie odczuwał.
    W drzwiach kuchni stanęła uśmiechnięta blondynka, w śmiesznej czapce kucharskiej. Justin momentalnie się uśmiechnął, podchodząc w kierunku kobiety.
    - Dzień dobry - skinął jej głową, na co ona uśmiechnęła się i pokiwała głową - Wie może pani gdzie jest Alex? - uśmiechnął się nieśmiało, czując się trochę głupio musząc wypytywać się jej matki o to gdzie jest - Byłem pod jej szkołą ale Stephanie, jej przyjaciółka powiedziała mi że poszła do pani, więc podjechałem, ponieważ to jest bardzo ważne - sztuczny uśmiech uprzejmości igrał na jego twarzy. Kobieta lekko chyba się zakłopotała i zdenerwowała, ponieważ zaczęła nerwowo bawić się swoimi kostkami.
    - Nie Justin, nie mogę ci powiedzieć - spuściła głowę - Pokłóciliście się? - zapytała wprost, chcąc dowiedzieć sie chociaż trochę o co chodzi, mając tę świadomość że od własnej, rodzonej córki nie dowie się niczego szczególnego.
    - Można tak powiedział - przestał udawać, jego wyraz twarzy momentalnie zmienił się na lekki grymas, na co kobieta dotknęła jego ramienia a on spojrzał w jej oczy.
    - Je kurczaka, na kuchni - uśmiechnęła się - Prosiła mnie abym ci nie mówiła, przepraszam - burknęła pod nosem, ale tak aby Justin usłyszał - Może zaczekasz na nią z dwadzieścia minut przed tylnym wyjściem, huh? Postaram się ją raz dwa wygonić stąd - uśmiechnęła się
    - Dziękuję - uśmiechnął się i jak gdyby nigdy nic, przytulił ją do siebie - Poczekam pod tylnym wyjście - uśmiechnął się i szybko wyszedł z restauracji kierując sie do swojego samochodu aby go przepakować.
    Alex niczego się nie spodziewała, a jej matka rak jak obiecała, wygoniła Alex do domu, pod pretekstem aby odrobiła lekcje i poszła się pouczyć. Nie mogła patrzeć na smutną minę swojej córki, i na smutek w oczach Justina. Chciała jakoś ich pogodzić, choć wiedziała że nie powinna mieszać się w ich sprawy. Blondynka prawie wypchnięta przez swoją matkę do szatni, wzięła swoją torebkę i otworzyła wielkie metalowe drzwi aby wyjść na zewnątrz.
    Justin czekał już na parkingu w swoim samochodzie, na dziewczynę, która właśnie opuszczała budynek restauracji. Widział jej zdezorientowaną minę kiedy spostrzegała jego samochód. Nie wiedziała co zrobić, ale twierdząc że czym prędzej odbędą tę rozmowę będzie lepiej. Kiedy stała w miejscu, chłopak nacisnął klakson na kierownicy a ona jakby obudzona z jakiegoś transu od razu ruszyła w jego kierunku.  Z każdym jej krokiem w stronę auta, denerwował się co raz bardziej, i nawet nie miał pojęcia że ona również. Chciał porozmawiać z nią na spokojnie, choć nie miał zielonego pojęcia jak się do tego zabrać. Ręce mu się pociły, a serce biło jakby miało za chwilę wyskoczyć. Kiedy drzwi od strony pasażera otworzyły się, Alex szybko wsiadła na swoje miejsce i zapięła pas bezpieczeństwa, nawet nie odzywając się ani słowem.
    Justin prowadził bardzo szybko, ciągle trzymając stopą pedał gazu. Jego białe lamborghini mknęło ulicami Stratford, aż przekroczyło jego granic. Zdezorientowana blondynka siedziała na fotelu pasażera, co chwilę kręcąc się i wypatrując czegoś znajomego za oknem. Nie miała pojęcia gdzie jadą, ale wyjątkowo się nie bała. Widziała że Justin nie zrobi jej krzywdy, że będzie z nim bezpieczna. Powoli się relaksowała, a cisza panująca w samochodzie tylko jej w tym pomagała, aż do czasu póki auto się nie zatrzymało. Brunet wysiadł szybko ze swojego nowego auta i okrążając je, otworzył drzwi dziewczynie, gestem ręki pokazując aby wysiadła.  Tak zrobiła, a kiedy stała już na nogach, obróciła się dookoła własnej osi i zobaczyła że są w lesie, gdzie była tylko jedna polna droga, na środku której Justin zaparkował auto, i same drzewa.
    - Gdzie ty mnie wywiozłeś? - zaśmiała się cicho, próbując rozluźnić, nieco napiętą atmosferę.
    - Zobaczysz - posłała jej tajemniczy uśmiech i chwycił za rękę. Jeszcze chwilę popatrzył na reakcję dziewczyny, ale kiedy nic nie zrobiła, splótł ich palce ze sobą i pociągnął między drzewa. Co chwilę jej koturny grzęzły w miękkim mchu w środku lasu, przeszkadzając jej trochę w chodzeniu. Wielkie gałęzie i przewalone drzewa jeszcze bardziej nie pomagały jej przebrnąć przez ten busz. - Pomóc ci? - zapytał miłym głosem, ciągle trzymając jej rękę.
    - Nie trzeba - burknęła i kiedy wyszli na prosty grunt momentalnie puściła jego dłoń i odsunęła się o krok w bok, na co posłał jej tylko smutne spojrzenie.
    - Alex, porozmawiajmy - mruknął siadając na wielkim, przewalonym konarze, przyglądając się dziewczynie, która wpatrywała się w widok przed nimi.

12 komentarzy:

  1. On chce jej pomóc a ona go spoliczkowała?? No nie to są jakieś KPINY !!! Ja chcę ich razem i to szybko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta wyżej dobrze gada! Polac jej ! CUUUUUUUUUDOO! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowity rozdział adasfsg *u* czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie mam nadzieje ze sie pogodzą

    OdpowiedzUsuń
  5. to jak Alex walnęła Justina ręką było okropne ;/ rozdział jest świetny :) czekam na nn / laura.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje ze się szybko pogodzą... I będą razem! Świetny roZdZiał! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. vgegverug no kurde oni muszą być razem! dhftbser :c <3
    Wspaniały rozdział.<3 Kocham to opowiadanie! *_*
    Czekam na nn.<3


    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  8. No ładnie! Wywiózł ją do lasu i teraz nie będzie mogła mu uciec, bardzo sprytne Jus <3
    pisz szybciutkoo ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę doczekać się już nowego;D
    Świetny rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. oni musza być razem. <33
    szczerze to masz bardzo, bardzo wielki talent do pisania. nie zmarnuj go. ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział, Aly uciekająca przed Justinem jest genialna, i bardzo lubię jej mamę za pomoc Justinowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. jeju super rozdział ale w takim momncie go przerwałaś nie nooo ... czekam na kolejnyy ! ;*

    OdpowiedzUsuń